Women Can Do IT to nowy projekt Software Development Association Poland, w którym chcemy odczarować branżę IT dla kobiet i pokazać, że jest to środowisko, gdzie jest miejsce dla każdego, niezależnie od wcześniejszych doświadczeń.
W kolejnym wywiadzie z serii naszymi rozmówczyniami są Paulina Jakusiewicz, Head of Administration w Spyrosoft, Elizabeth Sutkowska, Executive Assistant to the CEO w Neoteric i Project Leader w Startup Hansa, Anna Jaroń, Administration Lead i Happiness Officer w Codibly oraz Małgorzata Grzejszczak, Finance & Administration Manager w SoftwareMill.
Czy swoją karierę zaczynałyście w branży IT? Jaki jest wasz background, jeśli chodzi o wykształcenie i wcześniejszą ścieżkę zawodową?
Elizabeth: Przez ponad dekadę mieszkałam za granicą — na Cyprze, w USA i we Włoszech. Pracowałam właściwie w różnych branżach — począwszy od asystentki szefa kuchni, przez kelnerkę, barmankę, opiekunkę Au Pair aż po menedżerkę biura, menedżerkę projektu, kończąc na stanowiskach takich jak międzynarodowy doradca w branży edukacyjnej.
W styczniu 2019 r. zaczęłam pracę w Neoteric i to jest tak naprawdę pierwsza firma IT, z którą mam do czynienia na poważnie. Najpierw składałam CV na stanowisko związane ze sprzedażą, ale moja kandydatura została odrzucona. Uparłam się jednak i odpisałam im, że się nie zgadzam z ich decyzją i żeby jeszcze raz przejrzeli moje zadania testowe [śmiech]. Miesiąc później dostałam od nich maila, że prezes [Mateusz Kurleto] szuka asystentki i że będzie nam się dobrze pracowało.
Jeśli chodzi o studia, to tutaj moja historia jest różnorodna. Najpierw studiowałam studia licencjackie na kierunku ‘Stosunki Międzynarodowe’ ze specjalizacją: ‘Media i komunikacja międzykulturowa’ w Gdańsku. Na ostatnim roku studiów wyjechałam na program Erasmus do Włoch i tam właśnie zrobiłam ten ostatni rok. We Włoszech mieszkałam w Mediolanie i zostałam tam kolejne dwa lata, podejmując studia magisterskie na tamtejszym uniwersytecie i ukończyłam ‘Komunikację Publiczną i Biznesową’ ze specjalizacją ‘Marketing i Branding’. Dodatkowo, ukończyłam studia magisterskie na amerykańskim uniwersytecie z ‘Psychologii Biznesu z Coachingiem’. Potem jeszcze na uniwersytecie brytyjskim ukończyłam studia podyplomowe na kierunku ‘Coaching and Talent Management’.
Anna: Przez siedemnaście lat pracowałam w branży fitness jako trenerka i konsultantka, prowadziłam zajęcia i pomagałam w zarządzaniu klubami fitness. W pewnym momencie nadmiar sportu zaczął się negatywnie odbijać na moim zdrowiu. Przeszłam do obsługi klienta w firmie IT, a następnie wylądowałam w startupie.
Lepiej nie mogłam trafić. Praca na kilku stanowiskach z dużą odpowiedzialnością pozwoliła mi zdobyć ogromne doświadczenie w krótkim czasie. Po tamtym startupie i pracy w jeszcze jednej firmie, potrzebowałam nowych wyzwań. I tak znalazłam się w Codibly. Początkowo jako Office Manager, a po trzech miesiącach awansowałam na stanowisko Administration Lead & Happiness Officer.
Małgorzata: Jestem magistrem filologii polskiej i inżynierem architektem krajobrazu. Robiłam też doktorat na polonistyce, który skończyłam, ale niestety, nie obroniłam się. W pewnym momencie jakoś przestało mi na tym zależeć [śmiech].
Kiedy byłam na studiach, kolega mi podesłał ogłoszenie do SoftwareMill, gdzie poszukiwano asystentki zarządu. Wysłałam CV. Na rozmowie rekrutacyjnej dostałam bardzo ogólne zadania, np. rozliczenie delegacji czy zorganizowanie spotkania, sprawdzano też język angielski, a końcu spotkanie face-to-face z dwoma — z czterech — założycielami firmy. O dziwo, dostałam tę pracę. Powiedzieli mi, że jestem najciekawszą osobą, ponieważ napisałam w CV, że trenuję karate od kilkunastu lat. Stwierdzili, że jestem trochę szalona, więc będę do nich pasować, a dzięki karate może będę mieć siłę udźwignąć obowiązki [śmiech].
Pracowałam jako asystentka zarządu przez jakiś czas, ale okazało się, że mamy coraz więcej pracowników i coraz więcej pracy. Ja też miałam coraz więcej doświadczenia, więc bardzo dużo rzeczy zostało na mnie przerzuconych. Zaczęłam więc tworzyć swój dział, w którym w tym momencie pracują 3 osoby.
Paulina: Ja swojej kariery też nie zaczynałam w IT. Studiowałam na kierunku humanistycznym i jeszcze w trakcie próbowałam swoich sił na politechnice, ale stwierdziłam, że to może nie do końca jest dla mnie. Po studiach szukałam pracy związanej chociaż trochę z humanistyką, pisaniem i pracą z ludźmi i w końcu — 6 lat temu — zahaczyłam się w administracji. Zaczynałam pracując w sekretariacie, ale bardzo szybko awansowałam. Do Spyrosoft trafiłam z polecenia i firma od razu po moim przyjściu zaczęła się szybko rozrastać, co bardzo mi się podoba.
Co najbardziej sobie cenicie w obecnej roli?
Małgorzata: W mojej pracy cenię kilka rzeczy, ale myślę, że najważniejsze jest to pełne zaufanie, które mam w tej chwili. Jestem też odpowiedzialna za kontakt z klientami od momentu podpisania umowy. Wszyscy wiedzą, że nawet jeśli coś tam złego się będzie działo, to zareaguję na tyle szybko, żeby zarząd mógł jeszcze podjąć odpowiednie kroki.
Fajna jest też możliwość pracy zdalnej. Można gdzieś po prostu wyjechać z komputerem, nikogo nie interesuje, czy jestem w tym momencie na fiordach w Norwegii czy siedzę na plaży na Kostaryce. Ważne, żebym zrobiła swoją robotę. Wydawało mi się też, że w takim trybie całkowicie zdalnym te bliskie relacje zaczną się gubić, ale tak nie jest. Nawet nowe osoby bardzo szybko w to wchodzą. Nie wyobrażam sobie, że miałabym wrócić do pracy w biurze.
Paulina: W mojej obecnej roli najbardziej cenię sobie bardzo dużą niezależność, jeśli chodzi o organizację biura, współpracę z dostawcami usług i sam dział administracji. Na początku pracy dostałam dużą dawkę zaufania, jeśli chodzi o zatrudnianie nowych osób oraz decyzje w sprawie zmian, które chciałam wprowadzić odnośnie funkcjonowania biura. Mogłam stworzyć dział administracji praktycznie od zera.
Elizabeth: Jeśli chodzi o obecne stanowisko to z perspektywy czasu, najbardziej cenię sobie zaufanie ze strony Mateusza oraz przestrzeń, którą nie tylko ja, ale właściwie każdy ma w firmie, według naszej zasady freedom & responsibility.
Codziennie dzieje się coś nowego, nie ma powtarzalnego dnia i bardzo odpowiada mi taki dynamiczny tryb pracy. To daje mi możliwość uczenia się nowych rzeczy, rozwijania się w nowej branży, jak i również angażowanie się w różne projekty np. Startup Hansa. Dzięki temu, poznaję świat startupów, nie tylko w Polsce, ale też za granicą. Zawsze pracowałam na rynku międzynarodowym i cieszę się, że będąc w Polsce, mogę to kontynuować.
Anna: Najbardziej cenię sobie to, że każdego dnia mogę bazować na swojej kreatywności. Pracując w startupie, gdzie moje zadania znajdowały się na styku wielu obszarów, mogłam uczestniczyć w usprawnianiu wielu procesów i te pomysły były brane pod uwagę przez szefa. Podobne nastawienie panuje w Codibly. Mogę wyjść z inicjatywą, porozmawiać o tym z zarządem i zacząć działać.
Taką przestrzeń oferuję również dziewczynom z mojego działu. Unikam micromanagementu. Jeśli do twoich obowiązków należy dokonanie wszystkich zakupów, nie interesuje mnie to, skąd zamówisz daną rzecz. Przychodząc rano do firmy, chcę żebyśmy się mogły napić dobrej kawy, nie myśląc o tym, kto jest jej dostawcą. Tego oczekują też inni pracownicy.
Nie wydarzyła się na razie żadna wpadka, mam zaufanie do mojego zespołu.
Największe sukcesy w zawodowe w IT?
Elizabeth: Dla mnie sukcesem jest dobrze wykonana praca. To są takie małe sukcesy dnia codziennego. Z mojej perspektywy, ta nasza administracyjna praca jest czasami niemierzalna. Dbamy o to, żeby codzienna praca zespołu była jak najbardziej przyjemna oraz o to, żeby każdy wyjazd służbowy był jak najlepiej zorganizowany.
Anna: Gdybym powiedziała, że największy sukces w IT mam za sobą, musiałabym zmienić branżę. Nie miałabym motywacji do tego, by codziennie przychodzić do firmy. Praca to nie sport, tu nie ma tytułów mistrzowskich i spektakularnych sukcesów. Są codzienne obowiązki, podejmowane tym chętniej, że widzę sens mojej pracy. Potrafię reagować na bieżąco i staram się postępować tak, żeby ludziom pracowało się łatwiej.
Za taki sukces na pewno uważam fakt, że w trudnym czasie pandemii, wyzwaniach pracy zdalnej, każdy w firmie widzi, że mój zespół, nierozłącznie dotąd związany z biurem, jest potrzebny i wykonuje świetną robotę. Naszym głównym zadaniem jest zapewnienie, by wszyscy czuli się bezpiecznie, a cały zespół, chociaż rozproszony, działał jak jeden organizm.
Małgorzata: To trudne pytanie, ale wydaje mi się, że moim sukcesem jest to, że pół firmy płakało, kiedy odchodziłam ostatnio na urlop macierzyński [śmiech]. Bardzo miło, że kiedy pojawiłam się z powrotem, na pierwszym Scrumie usłyszałam od nowego kolegi, że już o mnie słyszał. To było niesamowicie miłe.
Paulina: Uważam, że dużym sukcesem dla mnie była koordynacja i otwarcie biura na 400 osób w nowym miejscu i przeprowadzka ludzi z trzech lokalizacji praktycznie w jedną dobę. Oczywiście nie dokonałabym tego, gdyby nie ogromne wsparcie moich koleżanek z działu oraz innych osób, z którymi wówczas współpracowałam. Sam proces urządzania nowego biura trwał kilka miesięcy i wielkim wyzwaniem było wszystko, co się działo po drodze: koordynacja projektu, decyzje, zakupy, umowy z dostawcami i wiele działań, z których nieraz zwykli pracownicy nie zdawali sobie sprawy. Bardzo dobrze to wspominam i teraz trochę mi brakuje tej atmosfery [śmiech].
Czym najbardziej zaskoczyła was praca w IT? Co odbiega od obiegowych opinii?
Elizabeth: Branża IT zawsze kojarzyła mi się z nerdami, siedzącymi przed komputerami cały dzień, bez umiejętności społecznych [śmiech]. Jak przyszłam do pracy i zaczęłam poznawać chłopaków, który jest w firmie ok. 80%, to szybko okazało się, że mają mnóstwo ciekawych tematów do rozmowy.
Paulina: Mam bardzo dużo znajomych, którzy pracują w IT i przełamują utarty stereotyp o informatykach. Być może jeszcze kilka lat temu faktycznie chłopaki z branży IT (bo jeszcze kilka lat temu byli to głównie mężczyźni) byli dość ekscentryczni, takie piwniczaki właśnie. Myślę jednak, że obecnie ten stereotyp został przełamany i powoli znika.
Małgorzata: Faktycznie parę rzeczy mnie zaskoczyło. Przede wszystkim to, że jak przyszłam do pracy, to okazało się że prawie wszyscy z moich kolegów mają żony i dzieci. To oznaczało, że musieli jednak wyjść z tej piwnicy. Sądziłam też, że programiści nie potrafią się bawić i na imprezach firmowych będziemy siedzieć przy herbacie. Byłam bardzo zaskoczona, kiedy na pierwszej takiej imprezie nasz prezes tańczył breakdance robiąc bączki na plecach na parkiecie [śmiech].
Szczerze mówiąc, spodziewałam się tego, że praca administracyjna będzie po prostu nudna. Tak jednak nie jest — cały czas zmieniają się przepisy, a moi koledzy sprawiają mi dużo radości, kiedy robią kardynalne i ciągle te same błędy w fakturach [śmiech].
Anna: Znów muszę wspomnieć o pandemii. To taka trochę gorzka refleksja. Mieszkamy w dużych miastach, pracujemy w branży IT. Najprawdopodobniej nasze firmy nie odczuły skutków kryzysu. Mając ten luksus, nie możemy zapomnieć o tym, że prawdziwe życie tak nie wygląda. Pracuje nam się bardzo komfortowo, ale branża IT to tylko ułamek zawodowej rzeczywistości w Polsce.
Do czego jeszcze dążycie? Jakie są wasze cele zawodowe?
Małgorzata: W tym momencie moja rola nieco się zmieniła. Zostałam koordynatorem, raz w tygodniu uczestniczę w spotkaniu osób odpowiedzialnych za różne aspekty naszej organizacji. Wspólnie zastanawiamy się, w jaką stronę SoftwareMill powinno pójść i jakie decyzje biznesowe podjąć. Pracujemy też nad wizją i misją całej firmy. Zwykle osoby z działu administracji nie są brane pod uwagę w takich procesach i nie są tutaj decyzyjne, a tu można powiedzieć, że jestem w takim zarządzie organizacji.
Inna rzecz to cykl wewnętrznych szkoleń z emisji głosu i przedstawiania treści, które będę prowadzić w najbliższym czasie. Mam nadzieję, że to pomoże innym pracownikom.
Elizabeth: Z każdym dniem poznaje coraz lepiej branżę IT i świat innowacji, tak że chciałabym dalej rozwijać się w tej branży, bo jest to ciekawy i obszerny świat, a z biegiem czasu będę wiedziała, w którym kierunku chciałabym się wyspecjalizować.
Anna: Nie stawiam przed sobą konkretnego, dużego celu. Chciałabym dalej pracować w tej branży, bo bardzo dobrze się w niej czuję. Kluczowe jest dla mnie to, żeby nadal robić rzeczy, w których widzę sens i żeby ludzie, z którymi pracuję, dostrzegali wartość mojej pracy.
Paulina: Na pewno chciałabym działać dalej i nie zatrzymywać się. Być może zaangażować się w rozwój naszych biur za granicą — w Wielkiej Brytanii i Chorwacji. Fajnie byłoby tam pojechać i mieć rzeczywisty wpływ na to, jak te biura wyglądają i działają. Zależy mi też na tym, żeby dopracować nasze wrocławskie biuro, bo ze względu na pandemię, wiele z naszych działań zostało zatrzymanych.
Jakie macie rady dla osób, które chciałyby pracować w IT?
Elizabeth: Z mojej perspektywy, to na pewno nie bać się i być otwartą osobą, umieć słuchać i zadawać pytania. To jest branża dla osób kreatywnych, które lubią zmiany.
Jeśli chodzi o konkretnie moje stanowisko to na pewno umiejętności organizacyjne są priorytetem, bo czasami pracuje się nad jedną sprawą i nagle jakieś ‘tsunami’ wpada [śmiech]. Wtedy trzeba odłożyć te inne mniej ważne sprawy na później. Kluczowa jest również komunikacja, poufność, networking i umiejętność negocjacji, gdy trzeba coś dla swoich ludzi wywalczyć. Do tego dodałabym poczucie humoru i dystans do tego, co się dzieje.
Anna: Praca w IT wymaga konsekwencji i determinacji na starcie. W tej branży najtrudniej jest się przebić. Jeśli wymarzona praca nie jest w danej chwili dla ciebie dostępna, nie załamuj się, idź gdzieś indziej, zdobądź doświadczenie i wróć do IT.
Paulina: Myślę, że ważnym jest, aby pozostać elastycznym i otwartym, niezależnie od tego na jakim stanowisku się zaczyna. Jeśli chodzi o pracę w administracji, najważniejsza jest umiejętność organizacji pracy i wypracowania pewnej pewności siebie w działaniu.
Małgorzata: Trzeba na pewno wierzyć we własne siły i mieć dużo samozaparcia. Ważne jest też jasne komunikowanie, czego się oczekuje i co nie jest ok. Programiści naprawdę potrafią słuchać takich rzeczy, tylko muszą mieć bardzo konkretne komunikaty.
Warto mieć też świadomość, że IT wsysa i już ciężko potem będzie pracować gdzieś indziej [śmiech].